Moraliki

 

  - czyli z morałem dla dzieci wierszyki


 Początek

Witam was, czytelnicy mali!
Chcę, byśmy się przywitali.
Ja jestem po prostu Tomek,
Mam z ogródkiem mały domek.

Książkę dla was napisałem,
Bo pomysł taki raz miałem,
By wszystkie Wasze pytania,
Wsadzić do jednego opowiadania.

Ale, potem pomyślałem,
Że dzieci duże i małe,
Wolą chyba czytać wierszyki.
Tak powstały moraliki.

Do lektury więc zapraszam,
Książka jest już przecież wasza!


 


Kim będę?

Była Zosia u fryzjera,
Lecz nim na nią przyszła pora
Jedna Pani przed nią z farbą,
Druga w walkach, siedzą jeszcze, bo fryzura nieskończona.

Zosia z mamą grzecznie czeka,
Ale przyznać trzeba szczerze
Trochę przy tym podsłuchuje
Co ta pierwsza drugiej szepcze.

"mój syn będzie astronautą,
Jestem o tym przekonana
Wciąż mi czyta o planetach,
swe w zabawie zmienia auta

W spodki szybko latające lub rakiety
Taka heca,
Astronauta z niego piękny
Z kosmitami ma do szkoły plecak".

Druga na to, ta od loków:
"mój to raczej rośnie lekarz,
Widzę to w nim już od roku,
Same" super "w szkole zbiera,
Leki zna jak sam aptekarz".

Zosia po cichutku wzdycha
- Mamo. A ja? Kim ty chcesz, bym była?
Mama na to : zobacz najpierw,
co polubisz, co Ci frajdę robić będzie,
Ty, Zosieńko, bądź szczęśliwa.
Mama wtedy dumna będzie.

I pamiętaj, to jest dla mnie najważniejsze
Kim byś była, kim się stała :
dobra bądź, zawsze i wszędzie.


Nie-dziela

Z wiaderkiem i foremkami
Podskakując i  się ciesząc
Ola idzie z rodzicami
Ku kolegom swoim śpiesząc.

Już na placu widzi Antka,
W piaskownicy ma fortecę,
Widać, siedzi tu od ranka,
Pewnie z nią się bawić zechce.

Jednak Antek, cóż to znaczy,
W Olę brzydko piachem sypie.
-nie bierz, moje! Weź, nie ruszaj!
Krzyczy i oczkami łypie.

Ola pyta : co się stało?
Razem się tu pobawmy teraz,
Mam zabawki, to pomogę
budować ci piękny pałac.

Na to Antek: zostaw to, idź o tam, gdzie jest Ela!
Tu jest dzisiaj mój, mój teren.
Czy ty nie wiesz? Jest nie-dziela,
Ja w niedzielę się nie-dzielę!!

No, to Ola już nie prosi,
Siadła z Elą na huśtawce,
To opada, to się wnosi,
Ze śmiechu aż mają czkawkę.

Co do Antka, ten mądralek,
sam siedział z piachem, grabkami
Nawet jak już będzie po-niedziałek,
Czy ktoś się z nim będzie bawił?


Nieśpioch

Iza boi się ciemności,
Tak naprawdę : nie wie czemu,
Gdy już tylko światło gaśnie,
Nie ma mowy już o spaniu.

Łóżko skrzypie, kołdra gryzie
A na ścianach tańczą cienie
Szafa taka jakby grubsza
Wszystko jakby dziwnie płynie

Już owieczki Iza liczy,
Już lampkę swoją zapala,
Trudna rada, wyjścia nie ma,
Tu pomoże tylko mama.

Na dzień drugi, gdy już znowu,
Nadeszła ta spania pora,
Iza płacze "mamo moja,
Ja tak boję się wieczora..."

Mama Izę przytuliła,
Rączki jej chwyciła obie
Buziak w czółko czule dała
I tak do niej teraz powie:

- wszystkie czary, w każdej bajce,
Dzieją się najczęściej w nocy,
Czy pamiętasz, jak Kopciuszek
Z balu uciekł o północy?

A jak Ogr, ten śmieszny wielki
Eliksir miłości wypił,
Też miał czas tylko do północy,
By Fionę swoją przemienił.

Nocy bać się nie należy,
Ale nasłuchiwać jej ciekawie,
Bo akurat może właśnie,
Jakaś żabka czeka w trawie,

By ją w księcia przemieniono,
Może właśnie, w tej to chwili,
Moc jakiegoś Super-bohatera,
Działa gdzieś tam i słabszemu
Życie w lepsze już przemienia.

Noc to czas jest cudów, marzeń,
Kiedy śnisz, to wszystko możesz.
We śnie latasz, masz przygody
W górach albo i nad morzem.

W domu, nic Ci tu nie grozi
I bezpieczna przy mnie jesteś,
Tu nikt zły nie przyjdzie, wierz mi,
Ja od tego tutaj jestem.

A jeśli coś widzisz nocą,
Co jest inne niż jest w dzień
To jest misiu twój pod kocem,
To od aut jest tylko cień.

Zamknij oczka, lalkę przytul,
Niech nic cie już nie przeraża,
Pomyśl tylko: może teraz
Magicznego coś się zdarza.

Iza mamy posłuchała,
I usnęła już bez obaw.
Śniło jej się, że to ona,
Pantofelek szklany miała.


 

Dokuczaczka

Chodzi sobie do przedszkola
Taka jedna mała Tola.
Choć bardzo lubi zabawę.
To ma jedną brzydką wadę.

Gdy tylko humoru nie ma,
Swe sympatie szybko zmienia
"- dziś nie lubię już Małgosi,
Bo mnie wciąż o kredki prosi".

"- a dziś - mówi dnia drugiego -
Nie lubię Arka Kowalskiego,
Czemu? Nie wiem nawet sama.
Nie lubię go i już, od rana" .

I tak co dzień, Tola zmienia,
Dla kogo już miejsca nie ma
W klubie, co go założyła,
by już zaraz od śniadania
Swe urządzać głosowania.

- Ty dziś z nami się nie bawisz!
- kto tak jak ja głosuje?
I, niestety, są i dzieci
Co robią, co Tola dyktuje.

I głosują tak jak ona,
Byle tylko w tamtym klubie,
Co go Tola założyła,
Móc pozostać jak najdłużej.

Aż dziewczynka w końcu jedna,
Co to długo obserwowała:
-basta! - krzyknie, nóżką tupnie-
Nie będziesz tu rozkazywała!

Każdy niech się bawi z każdym,
Po co jakieś dziwne kluby?
Przecież my już sami dobrze wiemy,
Kogo kto lubi lub nie lubi.

A nawet, jak przypadkiem kogoś
Aż tak mocno nie lubimy,
To nie oznacza przecież wcale,
Że my go nie szanujemy.

Każdy ma prawo posiłek
Przy stoliku zjeść z innymi.
Każdy może poproszony
Podzielić się rzeczami swymi.

Nie dziel nas swym głosowaniem,
I ciągłą humoru zmianą,
Bo zastaniesz wkrótce w klubie
Już niedługo siebie samą!"

Dzieci, które to słyszały,
Myślały nad tym drapiąc ucho.
A Ty, powiedz, co byś zrobił?
Też spuściłbyś głowę ze skruchą?


 

Języki obce

Wydaje Ci się jeszcze pewnie,
Że skoro wszystko rozumiesz,
Panią w sklepie, w telewizji
To też każdy polski umie.

Jednak jest trochę inaczej
I dobrze to szybko zrozumieć,
Że obcych języków jest wiele
Mądrze jest choć kilka umieć.

Gdy wyjedziesz za granicę,
Czy na narty czy gdzieś w lato,
Gdy zawołasz "cześć!", "dzień dobry!"
Nikt ci nie odpowie na to.

Nikt cię wtedy nie zrozumie,
Bowiem, gdy jest się w innym kraju,
To wypada i należy,
Mówić, jak tam jest w zwyczaju.

Wtedy można kupić pizzę
Lub zapytać też o drogę,
Poznać nowego kolegę,
Zgłębiać kraju tajemnice.

Gdy więc na angielskiego lekcji,
niemieckiego lub włoskiego,
Ziewasz myśląc "co za nuda,
Nie potrzebne mi to do niczego"

Pomyśl o przygodach pięknych,
O ludziach, miejscach, oj, tyle jest wszystkiego!
Pomyśl, że nigdy tego nie poznasz
Nie znając choć jednego
języka (jeszcze) obcego.

 

 

Babcia

Gdy czeka na ciebie w szkole
Zawsze w ręce ma bułeczkę
Gdy już tylko dasz jej rączkę
Już idziecie na wycieczkę

Śmieje się, gdy wciąż tak biegasz
aż czerwone masz poliki,
Do wanny ci wlewa pianę,
Przed snem czyta ci wierszyki

Gdy ci smutno, gdy się boisz
Zawsze chwytasz ją za rękę
I wiesz już, że przy twej babci
Nic ci złego już nie grozi.

 

 

Dziadek

Dziadek to jest taki chłopiec,
Co ma tylko siwe włosy,
Lecz poza tym, mówię szczerze,
Nic w nim wnuka nie zaskoczy.

Lubi proce, lubi mecze
Głośno przy nich kibicuje,
Z papieru zrobi samolot
Co wysoko wnet szybuje

I na więcej Ci pozwoli
(więcej niż babcia czy mama),
Spać pozwoli nawet w dresie,
Gdy ci zgubi się piżama.

Nigdy mamie się nie przyzna,
Gdy wafelka zjesz całego
Bo to dziadek, taki chłopiec
Co najlepszym jest kolegą.



Ortografia


Ala ćwiczy swe pisanie,
Które "u" się gdzie przytrafia.
To, co robi, to jest właśnie
Moi mili : ortografia.

Ból, bo boli
Sól, bo soli
Mróz, bo mrozi
Wóz, bo wozi

"-uje" znów się nie kreskuje,
To też Ala już pamięta,
Że napisze: on maluje,
 galopuje albo że paczkę pakuje.
Paczkę powiedzmy na święta

Teraz ćwiczy, że wyrazy
Co się kończą "ów" lub "ówka"
Muszą mieć "ó" zamknięte,
Jakby chociaż wyraz :sówka.

Albo rów, Kraków, kreskówka
Ala chyba już rozumie
I jest cała uśmiechnięta
Już nie straszna jej klasówka!

 

Bo Jasiu to ma!

Dziś Karolek jest marudny
Nie bawi się, w nic nie pogra
Bo w reklamie widział autko,
Które Jasiu ma od tygodnia.

To Karolek nóżką tupie:
Ja to też chcę! Autko takie!
Bo ja bawić nie mam czym się,
Wszystko takie bele jakie.

Tato wziął więc wielkie pudło
Do Karolka żwawo idzie :
To spakujmy twe zabawki,
Skoro ci tak źle i nudno.

Oddajmy je innym dzieciom,
Co się nimi bawić będą,
Co docenią je, utulą,
Nie grymaszą i nie zrzędzą.

Karol patrzy aż zdziwiony,
Tato autko już pakuje
Jedno, drugie, misia, żabę
Nawet miecz, ledwo co kupiony!!!

Mówi : nie chcę, to zostaje!
To mój misiu ukochany,
A to jest do spania żaba,
Ja je kocham, jestem dy nich przywiązany,
Nie chcę ich nikomu dawać!

Tata spojrzał:
- Ceń, co masz, nie chciej wszystkiego, zawsze, wszędzie
Nikt wszystkiego mieć nie może
Te zabawki mogą zostać, jeśli je szanować będziesz.

A do Jasia lepiej zadzwoń,
Życz mu zdrowia, bo biedaczek,
Ospę ma już od tygodnia,
Bardzo przy tym mocno płacze.

To, że ktoś ma coś innego,
Autko, statek z nowym wiosłem.
Nie oznacza że, kolego,
Też to masz mieć... Chyba że też,
chciałbyś mieć jak Jasiu ospę?


 

Tornister

Poszłam dziś do szkoły z rana
Z tatą trzymanym za rączkę
A tu rzecz wręcz niesłychana!
Widzę : babcia też prowadzi wnuczkę

Ale nie, że odprowadza,
by wnusia bezpieczna była.
BABCIA też jej rzeczy nosi!
Jakby babcia szatnią była!

W jednej ręce, biedna babcia,
Dźwiga dziewczynki plecaczek,
W drugiej worek, na ramieniu
Przewieszony zaś serdaczek,

(czyli kamizelkę taką,
co to czasem się zakłada).
Myślę : nie, to niemożliwe,
Żeby babcia to dźwigała!!

Zamiast samej plecak nosić,
Worek czy własne ubranko,
To dziewczynka sobie biega,
Zajadając swe śniadanko.

Babcie nam szanować trzeba,
Pomagać im i być podporą,
A nie z babci robić sobie
Pomoc jakby taką szkolną.

Po to masz swe plecki silne,
Byś na nie tornister włożył,
Po to rączki obie zdrowe,
Byś w nich resztę rzeczy nosił.

Babcia dość już w życiu swoim
Ciężarów się nanosiła
Pilnuj się, bo babcia nie od tego,
By twoim wieszakiem była.

Szanuj babcię, szanuj dziadka
Szanuj ich mniejsze już siły,
By, gdy ty już też dorośniesz,
I  twoje wnuki tak robiły.



 

Mądrasek


Była kiedyś taka Ludmiła,
Która w klasie wciąż mówiła:
"- to już umiem, to też wiem,
To banalne, proste jest.

Tego mamy się nauczyć?
A to, że co? Jeszcze poćwiczyć?
Przecież toż to jest prościzna,
A to jak dla mnie to łatwizna!"

Słyszy, co mówi Ludmiła
Pani Ola, bardzo miła
Wychowawczyni

Wzięła na bok Ludmiłę
I robiąc poważną minę
Taką jej uwagę czyni:

" - Skoro ty już wszystko umiesz,
Może już nauczać będziesz,
Nauczysz klasę mnożenia
Oraz też, proszę, dzielenia.

Na biologii wytłumaczysz,
Co" bakteria "," wirus" znaczy,
I, bo to jest często tajemnica,
Jaka między nimi jest różnica.

Na kartkówkę przygotujesz,
Które "u" się kiedy kreskuje,
Bardzo byś mi się też przydała,
Gdybyś kartkówki posprawdzała.

Poczytasz dzieciom lekturę,
Uspokoisz klasową gadułę,
Testy też napisz śródroczne,
A ja sobie trochę odpocznę."

Ludmiła wielkie oczy zrobiła,
To ją pani zaskoczyła!
Wstyd jej się nagle zrobiło,
Wcale jej nie było miło.

Na Panią nieśmiało spojrzała,
Pani się wciąż uśmiechała,
" - może - mówi - nim to zrobię,
W ławce swej usiądę sobie,

Nim zostanę nauczycielką,
Muszę zdobyć wiedzę wielką
I się dłużej zastanowię,
Zanim "wiem wszystko" znów powiem".


 

Nie

Na pewno i tobie wydaje się,
Że najczęściej słyszysz "nie".

Nie idź tam, nie jedz tego,
Nie rób tak, bo stanie się coś złego.

Nie graj teraz, nie dotykaj,
Nie podchodź tak blisko włącznika.

Ciebie to bardzo denerwuje,
"Mama za bardzo się przejmuje-

Myślisz sobie - to przesada,
By wciąż" nie" mi odpowiadać".

Ale zadaj pytanie sobie :
Dlaczego tak mama robi?

Na złość tobie? Bo tak lubi?
Bo się z tobą zgrywa, czubi?

A może chronić cię próbuje ?
Może skutki czynów przewiduje?

Może krzyczy" nie! "dla przestrogi,
byś nie złamał sobie nogi?

Robi tak, nie dla focha,
Lecz, bo bardzo ciebie kocha.

Odpowiedz sobie teraz:
Czy tak złą tę mamę masz?



Kogo kochasz bardziej?

Jest na osiedlu taka pani Lusia,
Która, wiadome to nie od dzisiaj,
Z tego wszystkim jest tu znana,
Że zadaje dziwne pytania.

I też dzisiaj, gdy na ławeczce
Bartek siedział sobie grzecznie,
Podeszła dziarsko pani Lusia
I pyta naszego Bartusia:

- ja to dzisiaj wiedzieć muszę :
kochasz bardziej tatusia czy mamusię?
Bartek zrobił zdziwioną minę,
Zastanowił się przez chwilę,

I po tej krótkiej przerwie
W te słowa się ładnie odezwie :
- jeszcze mi się nie zdarzyło,
By mnie coś tak zaskoczyło.

Jak bym mógł kochać inaczej
Rodziców, co dla mnie wszystko znaczą?
Ja też kocham moje babcie,
Dziadków, wujków, moje ciocie.

Nie słyszałem jeszcze chyba,
By miłość można było porównywać.
Każdego kocha się inaczej,
lecz tak samo mocno przecież".

Nie wiem też, jak miałbym zmierzyć,
Komu, ile miłości się należy?
Miłość to uczucie przecież,
A nie ciastko, czy też przecier.

Po tej rozmowie Pani Lusia
O nic nie pyta już Bartusia.
Jeszcze by się wieść rozeszła,
Że odpowiedź od pytania była mądrzejsza.



 

Gdy mama choruje

Gdy się dziecko źle poczuje,
Mama nim się opiekuje.
Lecz, powiedzcie, co się stanie
Jeśli grypa przytrafi się mamie?

Leży, na przykład, z gorączką
Czy zimy ręcznik podasz jej rączką?
Kiedy kicha, kiedy kaszle,
Jesteś cicho aż mama zaśnie?

Czy posprzątasz sam swój pokój,
Aby mama miała spokój?
Może sam zrobisz zadanie?
A wraz z tatą dobre śniadanie?

Czy raczej jesteś trochę zły,
Że mama leży, że mama śpi?
Że zamiast czekać już z obiadem
W łóżku kicha raz za razem?

Pomyśl, jak mama się opiekuje
tobą, gdy się źle poczujesz.
Pomyśl: ja też tak teraz zrobię.
Pomóż jej, jak ona pomaga tobie.


 

Rozmowa

Czy i tobie tak się zdarza,
Gdy są na przykład urodziny,
Że gdy mama z gośćmi rozmawia,
Wciąż coś wtrącasz zniecierpliwiony?

Przerywasz mamie w pół słowa,
Cioci coś na ucho szepczesz,
A to, wiedz, nie jest rozmowa,
To wręcz, powiem Ci, niegrzeczne.


W rozmowie jeden drugiego słucha,
Nikt zbyt głośno też nie gada.
I nie mówi nic do ucha,
Bo to przecież nie wypada!

Nie przerywaj więc rozmowy
Nie przekrzykuj też nikogo.
Zdążysz wszystko opowiedzieć,
Zrób to ładnie, nie nerwowo.

I zobaczysz, wtedy każdy
Wysłucha Cię z zainteresowaniem,
Może z żartu się zaśmieje?
Może zada ci pytanie?

Wniosek krótki : głośno mówić,
Nie słuchać, gdy inny opowiada,
To naprawdę, cóż zaradzić
To nie jest wcale rozmowa.

Słuchaj, pytaj, innych szanuj,
To sam będziesz wysłuchany.
Jeśli tylko tyle zrobisz,
To już prawdziwą rozmowę mamy.



Straszne filmy


Dzieci na boisku stoją
Rozmawiają właśnie o tym,
czego się wcale nie boją.
mówią : horrory to są głupoty!

Jarek jakiś film podpatrzył,
Że wszystko w nocy skrzypiało,
"wcale się teraz nie boję!", a naprawdę odtąd
Ma włączoną w nocy lampkę małą,

Antek na to : ja też z Olkiem, co mieszka na parterze,
Widziałem już niejedno,
I wcale mnie strach nie bierze,
nawet gdy jest całkiem ciemno,

Oglądałem wampiry i zombiaki
I nawet duchy, co rządzą starymi domami,
Wcale tego się nie bałem,
Tylko teraz śpię z rodzicami.

I tak każdy się zapiera,
Że strachu wcale nie czuje,
Tak naprawdę, chyba jednak
Każdy, że taki film widział, żałuje.

Jedna rada, co tu dodawać:
Filmów, co są dla dorosłych,
Lepiej jednak nie oglądać.
Bo, prócz strachu, co wam przyniosły?


Pianino

Laura, uczennica mała,
Bardzo długo się wahała,
Czy chce dodatkowo może,
Na kółko jakieś w szkole chodzić.

Karate lub kulinarne,
Szachy albo teatralne?
Gdy już wybrać trzeba było,
Mówi : ja chcę pianino!

Na początku z zapałem wielkim
Ćwiczy utwory w domu wszelkie,
Lecz, gdy więcej ich już było,
Szybko jej się to nudziło.

Bo codziennie mam to ćwiczyć?
Muszę metrum jakieś liczyć?
Palce mieć zaokrąglone?
Plecy proste, niezgarbione?

I choć coraz ładniej grała,
Niechętnie się zabierała
Do gam, akordów ćwiczenia,
Robiła to od niechcenia.

Tata w końcu do niej rzecze :
-"Hey, czego byś nie robiła przecież,
To ćwiczyć byś to musiała,
Od razu wszystkiego byś nie umiała.

Nie poddawaj się zbyt szybko,
Bo masz talent bardzo duży,
Nie bądź tylko nam leniuszkiem,
To nauce nie posłuży.

Każdy, kto chce być w czymś dobry,
Każdy, komu na efektach zależy,
Musi ćwiczyć regularnie,
Z sercem uczyć się się należy."

Laura na to :" dobrze, tato.
Rację masz, a ja obiecuję,
Skoro sama to wybrałam,
Ćwiczyć lepiej też spróbuję".

Jak obiecała, tak zrobiła,
Nasza dzielna Laura mała
Z każdą nowa lekcją
coraz lepiej na pianinie grała.

W końcu na konkursie w szkole,
W którym też udział wzięła,
Mimo tremy, mimo nerwów,
Pierwsze miejsce  Laura zajęła!

Jeśli czegoś próbujecie,
Nie poddawajcie się zbyt szybko
I włóżcie w to całe serce.
Wtedy wszystko pójdzie gładko!



 

Kłótnia

Gdy mama obiad robiła,
Kamil bawił się klockami z Tymkiem,
Wpierw zabawa była miła,
Nagle kłócą się już odrobinkę.

Coraz głośniej słychać kłótnię,
Brzydkie już słowa padają.
Nim mama podała zupę,
Chłopcy już z sobą nie rozmawiają.

Woła do kuchni mama chłopców.
- O co chodzi? - pyta ich spokojnym głosem.
- Bo on zniszczył wieżę z klocków!
- A on kopnął mnie zaraz potem!

-Nie, nie prawda - Kamil krzyczy-
Chciałem tylko zbudować zamek!
- Ale kłamiesz, to się nie liczy!
Na to znowu woła Tymek.

Mama mówi do jednego,
I drugiego swego synka:
- Nie widziałam przecież tego,
Co z słów waszych więc wynika?

Obaj się zastanówcie,
Czy tak kłócić się należy?
Obaj jednak pamiętajcie,
Że prawda po środku leży.

Ja nie powiem, kto ma rację.
Że starszy ustąpić powinien.
Lub że młodszy zmyśla pewnie.
Każdy tu ponosi winę.

Mnie przy kłótni tej nie było
Pomyślcie, co zadecydować
By wam z sobą było miło,
By móc bawić się od nowa ".

Siedzi Kamil, siedzi Tymek,
Każdy nad z zupą miseczką.
- nie specjalnie cię kopnąłem.
- przesadziłem z gniewem nieco.

- ja wieży zniszczyć nie chciałem -
Odpowiada na to Tymek -
Fosę ci zbudować miałem -
Chciałem pomóc odrobinę.

Nim obiad obaj skończyli,
Po kłótni nie było śladu.
Bo z kłótnią tak jest, moi mili:
Sami musicie z nią dojść do ładu.



 

Bałagan

Maciuś trochę zaspał dzisiaj,
sprzątać mu się już nie chciało,
Rzucił w kąt gdzieś swego misia,
Klocków wiele na ziemi leżało.

Piżamkę niedbale rzucił,
Wszędzie bałagan, lecz jemu nie smutno,
Zrobi to, gdy ze szkoły wróci.
Albo nawet: nie dzisiaj, lecz jutro.

Ale, gdy ze szkoły wrócił,
czekała go niespodzianka :
Odwiedziła go Marysia,
Jego dobra koleżanka.

Zaraz biegną do pokoju,
Bawić się mają ochotę,
Ale jak tu się obrócić?
Miejsca nie ma ani trochę!

Tu piżama, tutaj książki,
Wszystko jest porozrzucane
Maciusiowi wstyd jak nie wiem:
Przywitał Marysię bałaganem.

To nauczka wielka była,
Chce robić dobre wrażenie,
Myśl w niego nowa wstąpiła,
Takie robi postanowienie:

Codziennie będę pokój sprzątać,
jeśli przyjdzie znów Marysia,
Pięknie będzie tu wyglądać.
Już nie powiem :  jutro, lecz dzisiaj.


 

Zazdrośnik

Była taka Asia mała,
Co chętnie się przytulała,
To do taty, to do mamy,
Widok to był przekochany.

Ale zaraz się dąsała,
Gdy tatę tuliła mama,
Lub gdy tata mamę głaskał.
-a mnie tulić to nie łaska?

I ogromnie się złościła
I zazdrosna bardzo była,
Że choć ją rodzice mają,
Też nawzajem się kochają.

Ona chce być najważniejsza,
Dla rodziców najpiękniejsza,
Ona chce być przytulana,
A nie tata, czy też mama.

Czy ta Asia rację miała?
Czy zasadnie się dąsała?
Czy może nie doceniała,
Że w rodzinie dobrej dorastała?



 

Przeciąganie

Mały Rafałek niesłychanie
Lubił wieczorne przeciąganie.
Wszystko, co w dzień robić miał,
Nagle wieczorem robić chciał.

-Jestem głodny - mamo droga!
- Oo, tu brudna jest podłoga! -
Może ją szybko umyję?
-ojj, i muszę umyć szyję!

- Teraz mi się pić zachciało!
- ja kołderkę mam za małą!
- a tu plamkę  sobie zrobiłem!
-czy ja zadanie odrobiłem?

I tak woła wieczór cały,
Nasz Rafałek sprytny mały,
Bo, jak myślisz, czy o to mu chodzi,
By tak nagle wszystko robić?


 

Zwierzątko

Mała Kasia wciąż prosiła,
Żeby kotka jej kupiła
Mama, ciocia albo babcia.
Żeby siedział przy jej kapciach,

By go mogła głaskać, drapać,
By mógł biegać, motek łapać,
Żeby brać go do ogródka,
Żeby spał przy niej w nóżkach.

Kasi więc tłumaczy mama :
-"Zwierzątko to nie zabawa sama.
- Trzeba przy nim się dzielnie krzątać,
Czesać, karmić, kuwetkę sprzątać.
 
Każde zwierzę, to prawda nie nowa,
To nie zabawka pluszowa.
Nie można w kąt jej rzucić,
Gdy ci się nagle znudzi ".

Kasia mamę zrozumiała,
Wcześniej o tym nie myślała.
Musi przemyśleć od nowa,
Czy na kotka jest gotowa.


 

Zakończenie

To już koniec, moje smyki.
To były nasze moraliki.
Czyli wierszyki z morałem,
Przeczytaliście je już całe.

Z każdego płynie jakaś nauka,
Niech jej każdy sam poszuka.
A może, chciałbym to wiedzieć,
Udało się na pytania wasze odpowiedzieć?

Dziękuję wam za uwagę,
Na koniec mam jedną radę :
Bądźcie dobrzy, to jest ważne.
A nie rzeczy inne żadne.

Nic, co można kupić, niech nikt w to nie wątpi,
Bycia dobrym nie zastąpi.
No, to już chyba jest wszystko!
Kłaniam się wam bardzo nisko!